Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/523

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bie popaść w bezwiedność. Rozsądek to był owym protestującym powstrzymywaniem. Pragnął chwilami zabić w sobie ten rozsądek, ten żarłoczny, nigdy nie syty rozsądek, pożerający mu życie i nie dozwalający osiągnąć szczęścia, tej łaski najwyższej, będącej udziałem nieświadomych i prostodusznych. A może, gdyby cud namacalny było mu danem oglądać, przyszłaby popożądana energia bunt przezwyciężyć zdolna i posiadłby wtedy możność wierzenia?... Naprzykład, gdyby Marya powstała ze swej niemocy i stanąwszy o własnych siłach iść przy nim spróbowała, możeby wtedy ukorzył się nareszcie i odzyskał szczerą chęć uwierzenia?... Oczami wyobraźni ujrzany obraz Maryi uzdrowionej, Maryi uratowanej ze srogiej jej niedoli, wzruszył Piotra tak dalece, iż przystanąwszy wyciągnął obie ręce ku gwiaździstemu niebu. O Boże! jakaż ta noc jest piękna, tajemnicza i głęboka! Jakże jest lekką i wonną zarazem i jakaż nieprzebrana radość spoczywa w nadziei, w możności odzyskania utraconego zdrowia, wieczystej miłości, szczęścia! Tak, ten dar nadziei odradza się nieskończenie, jak odradza się wiosna! Szedł teraz dalej wzdłuż alei i wkrótce dobieżał do jej końca. Znów ogarnęło nim zwątpienie; gdy ktoś żąda cudu dla utrwalenia się w wierze, jest to znakiem, iż nie potrafi być wierzącym. Bóg nie potrzebuje udowodnienia swego istnienia. Naraz, powróciła mu dokuczliwa myśl, iż dopóki nie