Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

święceniem, niepokoić go zaczęły spóźnione skrupuły i jasne zdanie sobie sprawy, iż przyjmuje obowiązki, nie zapytawszy siebie wyraźnie, o ile ma do nich rzeczywiste powołanie. Unikał tego dotychczas, starał się żyć w ułudnej stanowczości swego postanowienia nieodwołalnego, zrywając i odcinając się od swego człowieczeństwa. Ciało swoje uśmiercił z niewinną miłością swych lat dziecinnych, uśmiercił wraz z widziadłem uroczej dziewuszki o jasnowłosej główce; tę, którą ukochał, widywał teraz często, lecz spoczywała ona na łożu boleści z ciałem zamarłem jak jego.
Uśmiercić chciał w sobie następnie władzę i żądzę myślenia; przypuszczał, że łatwo da się to załatwić; miał nadzieję, iż dość jest chcieć a myśli przygasną. Później spostrzegł, iż za wiele dał się rozwinąć rozumowi, lecz było już za późno, by cofać się w ostatniej chwili; spostrzegł to po przerażeniu i niepokoju, jaki nim zawładnął przed złożeniem ostatecznej przysięgi solennej. Jakże niezmierny a zarazem nieokreślony był żal jego wtedy! Ledwie, że się dał unieść na chwilę szczęściu z odniesionego zwycięztwa nad swoją chwiejnością, gdy ujrzał radość swej matki, modlącej się w kościołku w Neuilly, który sama obrała na odprawienie pierwszej mszy Piotra, bo w tymże kościele odbył się pogrzeb nieszczęśliwego jej męża. W pustej prawie kaplicy klęczała z twarzą najczęściej w dłonie ukrytą a niewysłowione uczucie uwidoczniło