Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/514

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stach dodane P. S. nadmieniało wyraźnie, iż dołączona jest marka dla tem szybszej odpowiedzi.
— Są między temi listami — zapewniał baron — bardzo wzruszające i mniej głupie, aniżeli możnaby sądzić... Przez trzy lata spotykałem listy jakiejś pani, która nic w życiu nie przedsiębrała, nie zwierzywszy się poprzednio N. Pannie. Była to kobieta zamężna, która pokochała namiętnie przyjaciela swego męża.. Otóż dzięki listom pisywanym do groty, przezwyciężyła swą namiętność, nie chciała ona martwić N. Panny swym upadkiem i w tem uczuciu czerpiąc obronę przeciwko własnemu sercu, oparła się pokusie.
Po chwili milczenia, baron odezwał się:
— Chodź, księże Piotrze, spoczniemy, zobaczysz jak miło jest tutaj wypoczywać!
Piotr usiadł przy nim na ławce po lewej stronie groty, w miejscu, gdzie skała zniżała się ku dołowi. Rzeczywiście był to zakątek niesłychanie miły i zaciszny. Rozmowa teraz ustała; milczeli obadwaj i wśród głębokiej ciszy Piotr posłyszał z tyłu za swemi plecami, jakby cichutki szmer spływającej wody, coś jak kryształowy oddźwięk gdzieś zdala, z nieznanej dolatujący przestrzeni. Poruszył się na ławce z zadziwieniem a ruch jego został zrozumiany przez barona.
— To źródło tak szepcze. Ujęte jest ono w basen pod naszemi nogami... Może chcesz je pan zobaczyć?...