Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/493

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przybyła tutaj dla doznania pocieszenia w dokuczliwem swem cierpieniu!...
Piotr musiał się pochylić, by słyszeć słowa mówione przez Maryę; od chwili bowiem, gdy procesya przesuwała się tuż przed nimi, odgłos śpiewanej chórem koronki Bernadetty rozlegał się ogłuszająco. Głosy wzmagały się we wrzasku, wraz z rosnącym szałem uniesienia; zwrotki koronki zmięszały się bezładnie; każdy śpiewał co chciał, wyjąc chwycony ekstazą i nie słysząc sam siebie. Nie był to chór, lecz bezbrzeżnym wysiłkiem tłumu słane ku górze nawoływanie błagalne, które upajało ostatecznie — odurzone modłami istoty. Pomimo mięszaniny zwrotek i słów, powtarzało się zgodnie monotonne „Zdrowaś, zdrowaś, zdrowaś Maryo!, zagłuszając dominująco wszystko, rytmem swym nużąc, uporczywością swą naprzykrzoną doprowadzając do szaleństwa.
Niespodziewany powrót pana de Guersaint zadziwił w pierwszej chwili tak Piotra jak i Maryę.
— Ach, moje dzieci — rzekł do nich — nie chciałem pozostawać zbyt długo tam na górze, ale jakiż wspaniały jest ztamtąd widok! By wrócić do was prędzej, przeciąłem dwukrotnie w poprzek procesyę... Jakiż ztamtąd zachwycający widok! Jest to pierwsza rzecz prawdziwie piękna, którą widzę w Lourdes od chwili mego przyjazdu!
I zaczął opowiadać, jaki widok przedstawia procesya, oglądana z góry Kalwaryi.