Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/456

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ści, by módz tutaj przybyć, ruch otaczający ich dokoła, onieśmielał ich do reszty; najliczniejszymi wszakże byli księża świeccy, niewiadomo zkąd i po co znajdujący się w Lourdes, w czasie narodowej pielgrzymki; korzystali oni dla własnej przyjemności z ogólnego zamięszania; obowiązków nie mieli żadnych, używali swobody, niewiadomo nawet, czy odprawiali mszę każdego ranka. Życie płynęło im teraz słodko, kosztowali wakacyj, zgubieni w tłumie; należeli oni do tejże kategoryi księży, co wytworny ksiądz des Hermoises, jakkolwiek i między nimi też wielkie zachodziły różnice, począwszy od młodych, woniejących zapachami i wymuskanych wikaryuszów, a kończąc na starych proboszczach w obdartych sutannach i człapających sabotach. Tak, ilość księży była wprost zadziwiająca. Wszystkie ich rodzaje miały tu swoich przedstawicieli. Byli między nimi krępi, tłuści, chudzi, wysocy, mali; przypędzeni sczerością swoich wierzeń, inni, sprawiający swój urząd li tylko z uczciwością człowieka spełniającego przyjęte zobowiązania; niemała była też ilość intrygantów, przyjeżdżających do Lourdes z planem z góry obmyślonym.
Piotr stał, patrzał i dziwił się nad tą nadzwyczajną ilością księży; każdy z nich inną był ożywiony myślą, lecz wszyscy śpiesznie dążyli ku grocie; pędzili tam, jakby gnani przez obowiązek lub wiarę głęboką, dla własnej przyjemności, lub też dla pozbycia się corychlej nieznośnej pań-