Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Piotr i Marya pierwsi przeszli pod wysoką arkadą kolumnady. Przebywszy ją, skierowali się po nad brzeg Gavy i niespodziewanie, raptownie, stanęli przed grotą.
Piotr podwiózł wózek z Maryą jak można było najbliżej kraty. Ona uniosła się nieco, szepcząc z uniesieniem:
— O święta Dziewico, o Panno ukochana!...
Marya nie widziała teraz nic po nad grotę. Nie widziała łazienek ani dwunastu kranów, koło których dopiero co wózek jej przejechał. Nie istniały dla niej kramy, gdzie sprzedawano święcone pamiątki; nawet kazalnica była dla niej dostrzedz się niedającym szczegółem. Kazalnicę zajmował przybyły tu wczesnym rankiem ojciec Massias. Marya olśniona była grotą. Wydawało się jej, iż setki tysięcy świateł goreją po za kratą, napełniając nizką grotę płomieniem iskrzącego ogniska, po nad którem promieniała jak gwiazda przeczysta statua Przenajświętszej Panny. Statua umieszczona była w ostrołukowem, wązkiem wgłębieniu, wysoko i na samym jego przodzie. Po za tem chwały pełnem zjawiskiem nic już nie istniało dla Maryi.
— O Panno najpotężniejsza!... Królowo dziewic!... Święta Dziewico pomiędzy dziewicami!... — szeptała wciąż Marya.
Szczudła uleczonych kalek wyściełały ściany groty a stosy bukietów więdły pomiędzy bluszczami i głogiem. Pośrodku ustawiony był oł-