Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szeni prawej i wyciągnął z niej niebieską chustkę, nóż i kawałek chleba. Na każdy z tych przedmiotów popatrzał a potem wetknął na powrót. Następnie, przeszedł do lewej, kieszeni; tu był kawałek sznurka dwa gwoździe zardzewiałe i obrazki, obwinięte w kawałek dziennika. Wszystko to wepchnął nazad i z miną niespokojną zaczął uderzać się po biodrach. I z nieśmiałością jąkał:
Przepraszam... przepraszam...
Nagle przytknął palec do nosa i szeroko zaśmiał się Głupiec! przypomniał sobie. Odpiął dwa guziki surduta swego i przetrząsnął kieszeń, na piersiach będącą, do której wsunął ręce aż po łokieć. Nakoniec, wyjął list, który mocno strząsnął, jak gdyby z kurzu i podał go Helenie.
— List do mnie, jesteś tego pewny? — rzekła ta ostatnia.
Na kopercie było wypisane jej imię i adres wielkiem chłopskiem pismem. Dziwna ortografja i nadzwyczane zwroty listu czyniły go dość niezrozumiałym; pojąwszy nareszcie o co w nim chodzi, Helena uśmiechnęła się znowu. Był to list od ciotki Rozalii; przysyła jej Zefiryna Lacour, na którego los padł „pomimo dwóch mszy, odprawionych przez księdza proboszcza“. A zatem, ponieważ Zefiryn jest narzeczonym Rozalii, prosi przeto panią, by pozwoliła dzieciom widywać się w niedzielę. Do prośby tej wracała wciąż, na wszystkich trzech stronicach i zawsze w tych samych wyrazach, tylko coraz bardziej zawikłanych, usiłując koniecznie wypowiedzieć coś, co jeszcze zostało niedomówionem. Wreszcie, zanim się podpisała, trafiła odrazu niby na to o co jej chodziło, i napisała: „ksiądz proboszcz pozwala“ i szeroką kresę zrobiła piórem wśród mnóstwa kleksów.
Helena powoli złożyła list. Sylabizując go, dwa czy trzy razy podniosła głowę i rzuciła okiem na żołnierza. Przyklejony jak do muru, poruszał ustami i, lekko kiwając głową, zdawał się potwierdzać każdy wyraz; musiał umieć list cały na pamięć.