Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IV.

Jednego rana Helena układała książki w biblioteczce swojej, którą przerzucała od dni kilku, kiedy Joanna wbiegła skacząc i klaskając w ręce.
— Mamo! — zawołała — żołnierz! żołnierz!
— Co? żołnierz? — rzekła młoda kobieta. — Czego chcesz, z tym twoim żołnierzem?
Ale dziecię było w jednym ze swoich napadów szalonej wesołości; skakała coraz mocniej powtarzając: „Żołnierz! żołnierz!“ i nie tłumacząc się wcale. Helena podniosła się i przez drzwi, które Joanna zostawiła otwarte, ze zdziwieniem ujrzała żołnierza w przedpokoju. Rozalja wyszła była a Joanna musiała się bawić w sieni, pomimo wyraźnego nakazu matki.
— Czego chcesz, mój przyjacielu? — spytała Helena.
Żołnierz, zmieszany widokiem tak pięknej i tak białej pani, w rannym, ozdobionym koronkami ubiorze, pocierał nogą o posadzkę, kłaniał się i pośpiesznie jąkał:
— Przepraszam... przepraszam...
I na nic więcej nie mógł się zdobyć; suwając wciąż nogami cofał się aż do ściany. Dostawszy się tutaj i nie mogąc już dalej posunąć się stanął, a widząc, że pan uśmiechając się, czeka na odpowiedź, żywo sięgnął do kie-