Następnego tygodnia pani Deberle oddała wizytę pani Grandjean i była dla niej serdecznie uprzejmą. Wychodząc już i stojąc na progu — rzekła:
— Pamiętaj pani, coś mi obiecała... W pierwszy dzień piękny przyjedziesz pani do ogrodu i przyprowadzisz z sobą Joannę. Jest to rozporządzenie doktora,
Helena uśmiechała się.
— Tak, tak, to już rzecz postanowiona. Prosię rachować na nas.
W trzy dni potem, w jasne popołudnie zeszła z córką. Odźwierny otworzył im drzwi przechodnie. W głębi ogrodu, w rodzaju cieplarni, z której zrobiono pawilon chiński, znalazły panią Deberle i siostrę jej, Paulinę. Obie siedziały spokojnie, ze złożonemi rękami, porzuciwszy robótki swe na stolik, przed niemi stojący.
— Ah! jakżeś pani uprzejma! — rzekła Julja. — Proszę, niech pani tu siada... Paulino posuń stół... W ogrodzie trochę świeżo jeszcze, a szczególnie kiedy się na miejscu siedzi, i z pawilonu tego bardzo dobrze będziemy mogły uważać na dzieci... No, bawcie się, moje dzieci. Ale patrzcie, żebyście nie upadły.
Szerokie wejście do pawilonu otwarte i z każdego
Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/45
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
IV.