Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zalię, a jednocześnie zdawał się przywabiać ją do siebie małemi uderzeniami swoich grabi. Kiedy stanęła tuż przy nim, mocno ją uszczypnął.
— Nie krzycz, to tak cię kocham! — rzekł szepleniąc. — A to masz w dodatku!
I na los szczęścia pocałował ją w ucho. A kiedy Rozalia z kolei uszczypnęła go do krwi, pocałował ją znowu, tym razem w sam nos. Zaczerwieniła się jak piwonja, bardzo zadowolniona w duszy, rozgniewana tylko, że z powodu panienki nie może mu odpłacić policzkiem.
— Ukłułam się — rzekła, wracając do Joanny, dla wytłumaczenia się z lekkiego krzyku, który wydała.
Ale dziecię widziało dobrze całą scenę przez cienkie gałązki trzmieliny. Czerwone majtki i koszula żołnierza wyraźnie odbijały na zielonem tle ogrodu. Powoli podnosiła oczy na Rozalię i popatrzała na nią chwilę; Rozalia mocniej jeszcze zaczerwieniła się — miała usta wilgotne i włosy rozrzucone. Joanna znowu spuściła powieki. Wzięła garstkę kamyków, ale nie miała sił bawić się i senna, z obiema rączkami na ciepłej ziemi, siedziała tak siła wśród wielkiego drgania słonecznego. Fala zdrowia wznosiła ku niej i przygniatała ją. Drzewa wydawały się jej potężne, olbrzymie, a zapach róż upajał. Zdziwiona, zachwycona pogrążała się w myślach jakichś niepewnych, nieokreślonych.
— O czem myśli panienka? — spytała Rozalia niespokojna.
— Nie wiem, o niczem — odpowiedziała Joanna. — A prawda, wiem... Widzisz, chciałabym dożyć późnej starości...
I nie umiała wytłumaczyć, co przez to rozumiała. To tak przyszło jej na myśl, mówiła. Ale wieczorem, po obiedzie była zamyślona i kiedy matka pytała ją o to — nagle rzekła;
— Mamo, czy kuzynowie żenią się z kuzynkami?
— Naturalnie — rzekła Helena. — Dlaczego pytasz o to?