Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzecz prosta, dokuczały; stąd jego nienawiść ku dzieciom, stąd ta żądza u niego karania ich chłostą... Obawa przed życiem, obawa przed ciężarami i obowiązkami, przed nudami i nieszczęściami! tak obawa przed życiem, trwoga przed cierniami i boleściami tego ostatniego sprawia że odtrąca się i jego przyjemności, jego rozkosze! Ach rozumiesz, ta podłość, to tchórzostwo oburza mię strasznie, żadną miarą nie mogę mu tego darować.. Trzeba żyć — żyć całym sobą, przeżyć wiele w życiu, a nadewszystko trzeba cierpieć, przedewszystkiem cierpieć, aby wstręt uczuć do tego odepchnięcia, do tego zabicia w sobie wszelkich pierwiastków życia, wszelkich pierwiastków ludzkich!
Pan Belleombre wstał i szedł przez jedną z alei swego ogrodu małemi, spokojnemi kroczkami. Wówczas Klotylda, która ciągle się mu w milczeniu przypatrywała, rzekła:
— A przecież i on odczuwa radość z takiego odepchnięcia życia. Wyrzec się wszystkiego, nie żyć, zachować całą istotę swoją dla tajemnicy, czyżnie to właśnie tworzyło najwyższe szczęście świętych?
— Jeżeli oni nie żyli — krzyknął Pascal — nie mogą mieć prawa do miana świętych.
Odrazu przecież spostrzegł, iż Klotylda zbuntuje się na nowo i znowu stanie przeciwko niemu, wroga oraz niechętna. W głębi duszy bowiem bał się wszelkich sporów i wszelkiej nienawiści. Natychmiast tedy zaczął się śmiać owym śmiechem, tak dobrym, tak czułym i tak jednającym: