Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzieję, że sprawa moja dozna ze strony pana przychylnego przyjęcia.
Pan de Rionne przypuszczał już, że ustami Lorina przemawia zakapturzony wierzyciel.
Gość tymczasem ciągnął dalej:
— Rzecz jest następująca. Mając zaszczyt należeć do częstych gości u państwa Tellier, poznała pannę Joannę de Rionne... Owóż ośmielam się, prosić pana o jej rękę.
Minęła dobra chwila, zanim czuły papa ochłonął ze zdumieniem. W ciągu tego miał Lorin sposobność opowiedzieć, kim jest, jakie posiada bogactwa i co jeszcze zdobyć może.
Twarz pana de Rionne rozpromieniała się coraz bardziej. Co za gratka: Nie żądano od niego pieniędzy; owszem dawano mu nadzieję nowego źródła kredytu.
A pan de Rionne znajdował się w fatalnych stosunkach. Długi cisnęły go okropnie, znikąd zaś żadnego grosza wycisnąć już nie mógł. Wszyscy go opuścili; nawet kamerdyner Louis drapnął, odkąd nie mógł okradać swego pana, który sam był już goły, jak turecki święty. Z kamerdynerem zaś wzbogaconym nieprawnymi zyski umknęła takie nadobna Julia, ostatnia, acz niezbyt już ponętna osłoda pana de Rionne.
Miałżeły on nie korzystać z tak wybornej sposobności do wyratowania się z biedy? Nie-