Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

płynął Tyber i, wybrawszy część muru najbardziej spadzistą i z tego powodu najmniej bronioną, przedostał się poprzez znajomą sobie rozpadlinę na oblężone wzgórze. Tu rychło zgromadził się lud. Kominjusz opowiedział o zwycięstwie Kamilla i o decyzji wojska wejenckiego. Rozumie się, że wyrok ogloszony przeciw Kamillowi był natychmiast cofnięty i wygnaniec został obrany dyktatorem. Jeszcze tej samej nocy Kominjusz spuścił się zpowrotem i szczęśliwie dotarł do Wejów.
Jednakże jego wyprawa nie uszła baczności Gallów. Rankiem wywiadowcy, obchodząc stanowiska wartownicze, zauważyli podejrzane ślady na murze i pod murem — i domyślili się, co zaszło. Postanowili skorzystać ze swego odkrycia — i następnej nocy najśmielsi z nich, trzymając miecze w zębach, jeden za drugim wdrapali się, idąc tropem Kominjusza. I oto ten, co był najwyżej, już się głową zrównał ze szczytem muru. Patrzy — wszędzie pustka; ochrony żadnej niema; nikt nie przypuszczał, że mogłaby tu być potrzebna. Gotów już był zrobić ostatni wysiłek — aby się dostać na taras górny, gdy naraz ten zabrzmiał rozpaczliwym krzykiem, nie ludzkim, lecz ptasim. Były to gęsi kapitolińskie, święte ptaki Junony.
Straż rzymska przebudziła się. Marek Manljusz pierwszy porwał za miecz i tarczę i pośpieszył ku murom. Ujrzał surową postać Galla, który już miał wejść na taras. Potężnem uderzeniem tarczy zepchnął go w przepaść, dokąd spadający pociągnął też najbliższych towarzyszów. Zbiegli się wnet inni Rzymianie, na Gallów zaczęły padać kamienie — i wkrótce zginęli wszyscy. Tak to «gęsi ocaliły Kapitol».
Tymczasem Kamillus objął dowództwo naczelne nad legjonami wejenckiemi; ale odrazu zrozumiał, że musi przedtem wyćwiczyć swych żołnierzy, zanim ich poprowadzi do boju przeciw Gallom. Na Kapitolu nic o tem nie wiedziano; oblężenie było teraz ściślejsze niż przedtem, prowjantów było coraz mniej; zaczęto już myśleć o układach. Oczywiście nikt nie mówił, by się poddać: ale chciwi barbarzyńcy gotowi byli pozostawić Rzymianom ich