Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rządzenia gospodarcze należały do kompetencji senatu. Ale ludowi prawo to pochlebiało: chętnie je uznał — i Tyberjusz mógł śmiało, wśród kandydatów na rok następny, umieścić swe nazwisko; napomknął przytem, że z biegiem czasu zamierza wydawać i inne, niemniej miłe dla ludu zarządzenia.
A więc dalszy ciąg władzy jednoosobowej? I nawet jej dożywocie? Czyż to nie tyranja? Posypały się oskarżenia: Tyberjusz Grakchus chce zostać królem rzymskim. Pewien Kwintus Pompejusz zapewniał nawet, że jako sąsiad trybuna, widział na własne oczy królewski djadem Attalidów ofiarowany Tyberjuszowi — niby przyszłemu monarsze.
Nadszedł dzień wyborów. Insynuacje wrogów osiągnęły skutek: na zebraniu było wielu usposobionych niechętnie dla śmiałego trybuna; ten doszedł do wniosku, że trzeba rozwiązać zgromadzenie i odłożyć glosowanie do następnego dnia. W nocy, sądząc z obiegających pogłosek, miał powody do obawy. Wielu z jego wrogów podzielało przekonanie, że tyran jest wyjęty z pod prawa, i że ten, co go zabija, popełnia nie zbrodnię, jeno wykonywa obowiązek obywatelski. I oto Tyberjusz przed rozwiązaniem zgromadzenia zwraca się do ludu z przemową, wskazując na grożące mu niebezpieczeństwo, prosi, by w razie gdy zginie — nie zapomniano o jego żonie i małych dzieciach. Jego liczni zwolennicy słuchali wzruszeni: «nie damy cię skrzywdzić!» I wyruszywszy tłumnie ku domowi Tyberjusza, otoczyli go i całą noc trzymali straż.
Noc przeminęła, a nazajutrz miały się odbyć dwa zgromadzenia. Na dole, na forum, zebrał się lud, na górze zaś, na Kapitolu — senat pod przewodnictwem znamienitego prawnika, Mucjusza Scewoli. Tyberjusz opuścił dom w towarzystwie kierownika swego sumienia, filozofa-stoika Blosjusza z Kumy. Gdy wychodził z domu — dwa kruki z hałaśliwem krakaniem biły się na dachu, i strącona przez nie dachówka spadła do nóg Tyberjusza. Ten drgnął: czy nie jest to znak bogów? Ale Blosjusz,