Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

We wszystkich miastach sojuszniczych odbywa się walka między arystokracją i demokracją. Wszędzie arystokracja była po stronie Rzymu i jego senatu, demokracja — po stronie Hannibala. O ile gdzie demokraci zdobyli sobie władzę, następowało zerwanie z Rzymem. Na czele polityki rzymskiej znajdujemy w tym niepewnym czasie wyjątkowo zdolnych ludzi. Byli to zwłaszcza już nam znany Fabjusz Kunktator, «tarcza Rzymu», oraz bohater wojny gallijskiej M. Klaudjusz Marcellus, który nawet zdołał, choć w niewielkiej bitwie, pobić Hannibala, za co go przezwano «mieczem Rzymu».
Oczywista, że pierwszy warunek dalszych powodzeń stanowiło dla Rzymu odebranie Kapui. Wytężywszy wszystkie swe wysiłki, Rzym niewierną sojuszniczkę otoczył żelaznym pierścieniem swych legjonów. Napróżno Hannibal starał się przerwać to koło. Aby choć odciągnąć wojska rzymskie oblegające Kapuę, wódz kartagiński po raz pierwszy i jedyny poprowadził swoich żołnierzy przeciw Rzymowi. Udało mu się doprowadzić ich do samych murów; rozłożywszy się obozem między Tybrem a Anienem, mógł on z tego punktu podziwiać Kapitol i inne wzgórza nieprzystępnej stolicy. Zapewne słynny później okrzyk Hannibal ad portas zatrwożył Rzymian, ale szczególnych skutków nie miał. Wrota miasta były zamknięte, nikt naprzeciw Hannibalowi nie wyszedł — i z przykrością dowiedział się ten od swoich szpiegów w Rzymie, że w tym samym czasie odbywał się tam przetarg na część gruntu właśnie tej ziemi, którą on zajmował, i że go sprzedano po cenie zwykłej, tak jakby Hannibala wcale tam nie było.
Przekonawszy się, jak bezużyteczna była jego próba, odszedł z powrotem: a wkrótce potem Kapua się poddała. Rzym rozprawił się z nią surowo: wiele popłynęło krwi kampańskiej. Senat rzymski, który nie pochwalał środków okrutnych, wysłał do rozgniewanego konsula-zwycięzcy (był to niejaki Kw. Fulwjusz) list z rozkazem, aby się powstrzymał od rzezi. Konsul, nie roztwierając listu, położył go sobie na kolanach i kazał