Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co biorąc grubsze cielesne okrycia,
Gasi tę iskrę duchowego życia.
Przez cnoty, z ziemi wyswobodź się kału,
Przez umartwienia, panuj twemu ciału;
Przez miłość ludzi, przez poświęceń próby,
Miłości własnej otrząśnij rachuby.
Wówczas twa dusza, z pyłów oczyszczona,
W takie cudowne kształty się przemieni,
Że od słonecznych jaśniejsza promieni
Wróci odpocząć u mojego łona.
Lecz gdy twą duszę brudna żądza splami,
Gdy ją zbezecnisz i zczernisz zbrodniami,
W gad ją obrzydły zamienię i strącę
W bezdenną przepaść, otoczę ją cieniem,
Będę ją dręczyć trawiącym płomieniem,
Dam jej form tysiąc, i przez lat tysiące
Dźwigać się musi, nim spojrzy na słońce.

Potem duch poety znowu się spuszcza na ziemię, rozpatruje góry, stepy, pustynie, rzeki i jeziora (mianowicie „Bałcharz błękitny jak oko, rzęsą trzcin ciemnych obrosły szeroko“), unosi się od północy na południe nad całym olbrzymim Azyi lądem i dostrzegając posępny „ród Paryów“, powołuje go do wyrobienia w sobie żądzy wolności,

Pewny, że głos... pchnięty na obszary,
Jakby lawina, jak odłam granitu
Spadnie, w proch zetrze butwiejące wiary
I ledwie próchnem świecące ich trony;
Że głos ten, przez ust pochwycon miliony
Zagrzmi jak orkan, jak piorun śród burzy,
Że go tysiączne gór echo powtórzy,
I jako wulkan w straszliwym wybuchu
Świat strupieszały odmłodni na duchu!...