Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom I.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeśliby nie literatura i przyjemne towarzystwo, toby przyszło z nudów umierać. Ponieważ jeszcze jestem tak jak w podróży, bo nawet rzeczy moje nierozpakowane, a papier na którym piszę, pióro, atrament, nawet stancya, stolik i krzesło, na którem siedzę pisząc, wszystko jest cudze — przytem nie zebrawszy jeszcze myśli po ostatniej podróży, która trzy dni i trzy noce trwała — to tylko dodać muszę, że nic mnie w przejeździe więcej nie zadziwiało, jak płodność tutejszej natury, która zdaje się, że chce wynagrodzić w kilkomiesięcznem lecie ten sen, w którym tak długo przez zimę spoczywa. Pomimo nadzwyczaj pięknej zieloności i widoków, jakie rzeki przepływające w pięknej tworzą okolicy, rzuciwszy okiem na pola, widać niwy nieprzejrzane różnobarwnych kwiatów, które jakby kobiercem ziemię przyodziewają; te kwiaty tak są piękne i rozmaite, tak pełne, że u nas, ogrodów nawet mogłyby stać się ozdobą. A przytem, jakie tu urodzaje: żyta, jęczmiona, owsy i jare pszenice! wyglądają jak dachy, i w słomę wybujałe i w ziarno obfite, łąki zaś zdaje się, że samą czerwoną i białą zasiane koniczyną. Słowem, że w tej chwili poglądając na te pola, łąki, kwiaty, zboża, doświadczając tych upałów, które do 40 dochodzą stopni, człowiek mimowolnie zapomina, że jest na Syberyi, ale obejrzawszy się na nadchodzącą zimę, przypomniawszy sobie, że tyle jest odległym od istot najdroższych sercu, wzdycha za tą chwilą, która go może kiedyś na łono lubych osób przeniesie».