Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że chwila mojej śmierci już niedaleka, przycisnąwszy do ust mój medalion z Matką Boską i pierścioneczek, pomyślałem ze smutkiem o mojej biednej matce i o Manueli. Chciałem się też jeszcze i pomodlić, ale jakoś nie mogłem, a tylko zaledwie zdołałem westchnąć gorąco do Boga.
Wprowadzono właśnie Diega, podtrzymywanego przez tych, co przy nim straż trzymali. Stawiono go przy stole, przed prowadzącym protokół. Niespokojnem okiem rzucił naokół siebie, jakby mnie szukając, ale mnie w moim ciemnym kącie nie dostrzegł. Adjutant wystąpił z przemową do niego:
— Czyn twój jest godzien najsurowszej kary. Już za to samo, że się trudnisz kontrabandą, galeryby cię nie minęły, a cóż dopiero za zdradę kraju, za czynną pomoc, udzieloną nieprzyjaciołom ojczyzny. Najmniejsza kara, jaka cię spotkać może, to kara śmierci. W twojej jednak mocy jest jeszcze uratowanie sobie życia, jeżeli tu szczerze i otwarcie wyznasz wszystko, o co będziesz zapytywany.
Rozpoczęła się indagacya. Nie będę szczegółowo wchodził we wszystkie jej szczegóły, dość, gdy powiem, że Diego w swojem tłumaczeniu nie różnił się prawie od mojego, ale przyznać trzeba, że, chociaż zręcznie się wywijał, trafił na zręczniejszego od siebie indagatora. Na zapytanie: gdzie mnie poznał — stanowczo oświadczył, że mnie nie znał wcale i nigdy w życiu nie widział przedtem, a dopiero poznał, spotkawszy na drodze; na poparcie swego twierdzenia, gotów przysiądz na Ewangelię, a nawet na fuzyę odwiedzioną.
— Tak — rzekł ironicznie odjutant — tylkoś tego nie dodał, że naprzód wiedziałeś, kogo spotkasz.
Diego nic nie odpowiedział.