Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jakiś hałas. Z sąsiedniej kordegardy dolatywały mnie krzyki, śmiechy, wybuchy wesołości i tupotanie, przy których spać było niepodobna; aby się przekonać, co jest tej wrzawy powodem, i prosić żołnierzy, by się uciszyli, otworzyłem drzwi do kordegardy, gdzie przedstawił mi się widok następujący:
Żołnierze siedzieli na ławach, otaczających kordegardę, a na środku izby, pomiędzy nimi, był mnich hiszpański z zakonu Dominikanów.
Żołnierze wzięli go sobie za cel zabawy i pośmiewiska. Przerzucali go sobie z jednej strony na drugą, jak piłkę, z dodatkiem szturchańców, kułaków, kopnięć, plwań i tysiąca, innych grubiańskich niedorzeczności. Im więcej się mnich gniewał, tem bardziej mu Francuzi dokuczali, a to przy wybuchach żartów, drwinek i chóralnego śmiechu. Mnich, zmęczony, zziajany, z obszarpanym i błotem powalanym habitem, zgrzytał zębami i zaciskał pięści, mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa, a oczy jego, w twarzy głęboko osadzone, błyszczały, niby ostrze sztyletu.
Był to człowiek młody jeszcze, nie mający więcej nad lat trzydzieści, średniej i niezbyt silnej budowy, którego twarz, chuda, ściągła, ogorzała nosiła ślady gwałtownych namiętności. Gdyby mógł pociski swych czarnych oczu na sztylety zamienić, toby z zimną krwią wymordował wszystkich co do jednego Francuzów. Mnich już upadał na siłach; żarty żołnierzy nie ustawały. Przyzwałem sierżanta i wystawiłem mu nieprzyzwoitość takiego postępowania.
— Co pan chcesz — odparł sierżant — on nie wart czego lepszego. To szpieg hiszpański, którego nasze warty śród obozu ujęły. On jutro będzie wisiał, a swoim oporem i dumą całą tę scenę wywołał.