Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przybywszy do miasteczka, zastosowaliśmy się ściśle do zawartego w depeszy rozkazu generała. Rozprowadziłem łańcuch ułanów stosownie do planu nadzwyczaj dokładnego, a mieszkańcy, którzy podówczas w słodkim śnie jeszcze byli pogrążeni, musieli niepomału się zdziwić, znalazłszy się tak ściśle zablokowanymi.
Wypocząwszy parę godzin w mieście, major z batalionem i działami, osadzonemi na grzbiecie mułów, puścił się w pochód ku górom, ja zaś z planem, na którym drogi dokładnie były oznaczone, winienem był poprowadzić oddział. Major miał sobie oddaną opieczętowaną depeszę, którą dopiero miał otworzyć, przyszedłszy do wskazanej mu miejscowości. Drogi nasze, a właściwie ścieżki, wiły się długi czas pomiędzy winnicami, a chociaż spadki gór, na które wypadało nam wstępować, były dosyć łagodne, to jednakże droga, z powodu swej kamienistej natury, stawała się coraz więcej utrudzającą, tak, że dopiero po całodziennym marszu, nad wieczorem, stanęliśmy w małej wioseczce, położonej u stóp olbrzymio piętrzących się ścian skalistych.
Na całej drodze nie spotkaliśmy nikogo, w wiosce również nie znaleźliśmy żywej duszy; mieszkańcy musieli widać z całym dobytkiem swoim przed naszem nadejściem ustąpić w góry. Tu major otworzył depeszę, w której było polecone, abym ja, wziąwszy kompanię strzelców, nie mającą kapitana, gdyż ten leżał w lazarecie, poprowadził ją w góry i zajął wentę (karczmę), o godzinę drogi stamtąd odległą. Ta wenta położona była na krzyżowem przecięciu dwóch ścieżek górskich. Tam, jeślibym miał być atakowany przez powstańców, miałem się bronić do ostateczności, w razie zaś sił przemagających, cofać się do stanowiska majora; chodziło głównie, aby nie dopuścić przejścia, przez ten punkt powstańcom.