Strona:PL Zieliński Grecja niepodległa.pdf/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

murowych cokołach śpiżowe trójnogi, które daly jej nazwę, pomniki zwycięstw w teatrze Dyoniza. Jest to niezwykłe, lecz ładne. Okrążyliśmy Akropol, idziemy dalej wzdłuż jego pólnocnego stoku; wszędzie są godne uwagi gmachy i pomniki, ale już nam się nie chce patrzeć; jesteśmy zmęczeni do ostateczności. Prócz tego jesteśmy głodni, a jest właśnie pora obiadowa. Nie będziemy jednak jedli obiadu u Artemidora: jako posłów, zaproszono zas do Prytanejonu, a ten budynek stoi obok Areopagu, dokąd się właśnie kierujemy, choć inną drogą.
Dzięki bogom, nareszcie doszliśmy. Przyjemny jest po znoju chłód kolumnad, otaczający nigdy nie gasnący ogień Prytanejonu, święte ognisko Aten. Cala ta przestrzeń jest zastawiona tryklinjami — grupami po trzy łoża naokoło wspólnego stołu. Tu stołują się oprócz osób urzędowych i posłów, również szczególnie zasłużeni obywatele; jest to w Atenach najwyższa nagroda za slużbę ojczyźnie. Oto i nasze miejsca. Sąsiedzi wypytują nas o wrażenia; my jemy i opowiadamy. Gospodarze, jak się zdaje, są zadowoleni.
— Tak — rzekł jeden z nich z chytrym uśmiechem — nie bez powodu powiedział jeden nasz poeta komiczny z właściwą komedji szczerością:

Jeśliś nie widział Aten, bałwan z ciebie;
Gdyś widząc, nie podziwiał, jesteś osłem;
Podziwiasz i uciekasz? Tedyś bydlę.

— Dosadnie powiedziane — roześmiałem się. — Co do nas, z pierwszych jużeśmy dzisiaj wyszli, z drugich — dodałem z naciskiem — również.
Gospodarze ocenili moją uprzejmość i poczęli klaskać w ręce.
— Lecz — dodałem — jak będzie z trzeciemi? Będziemy musieli opuścić was, kiedy skończy się termin naszego poslowania.
— Tamto był poeta komiczny — rzekł Artemidor — lecz może raczej zgodzicie się na to, co powiedział pewnego razu nasz wielki Perykles: „Nasze miasto i w swej