Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rączkowaną, w powijaku futra, które wydawało gorącą woń. Twarz ta, tonąc w cieniu, prawie czarna, pokreślona liniami oczu i ust, przecięta bielą zębów, wydawała mu się upiorem, którego lękać się należało.
— Mówiono mi... — szepce Maleniowa — iż usunąłeś się pan od bywania w świecie... Podobno jesteś pan w żałobie. Dzisiejsza jednak obecność pana na tomboli prouve le contraire. Nie chcę badać przyczyn, które pana zatrzymywały daleko od nas, ale chcę, ażeby ta dobrowolna banicya skończyła się... Ja pozostaję na cały karnawał we Lwowie, mąż mój będzie lawirował między Lwowem i Wiedniem. Il a ses devoirs, ja zaś pragnę odżyć w atmosferze mego kochanego Lwowa... Czy pan wiesz? to śmieszne, ale ja Lwów kocham! kocham!...
Przeciągnęła ręką po czole i dodała szybko:
— A może nie Lwów, może...
Ręka jéj opadła znów i zginęła w fałdach futra.
— Sama nie wiem, co mówię... mam widocznie gorączkę...
Zamknęła oczy i przechyliła w tył głowę.
— Mam gorączkę!... — powtórzyła i pozostała tak z wpół otwartemi ustami, tonąc prawie cała w srebrnym puchu futra.
Nagle zaszeleściła suknia Orzeckiéj.
Młoda kobieta, która przez cały czas rozmowy Wieloradzkiego z Muszką dyskretnie odwrócona lor-