Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

była panną Dobrojowską, przepych jéj stroju, tryumfalna jéj uroda, bogactwo, które ją otaczało, zaczęło wytwarzać dokoła niéj świetlany nimb, który oślepiał jego istotę. Aksamit, futro, brylanty, ręce kształtne i wązkie, rasa całego ciała, zapach doskonałych perfum — składały się na całość téj kobiety, wypełniającéj sobą horyzont jego myśli i wzroku. I znów, zwykłą asocyacyą idei, osunął się Wielohradzki na swą własną moralną i materyalną nizinę, i nędzna szafka, w któréj bieliło się trochę wytworniejszéj a już cerowanéj bielizny, czerniły się trzy czy cztery kamizelki, surduty, smockingi, zarysowała się jako jedyny dostatek, jedyny kapitał, jaki mógł przeciwstawić przepychowi Muszki. Przyłączyło się jeszcze przekonanie, iż przepych ten głównie płynie ze związku jéj z Malenim, jednym z najlepiéj cenionych wyścigowców na terrenie dyplomatycznego Steeple-chase’u i osobistym przyjacielem arcyksiążąt wiedeńskich.
Czy Wielohradzki mógł wobec tego wystąpić ze śmieszną pretensyą nieziszczonych zamiarów matrymonialnych? W téj chwili przejęła go groza na sama myśl téj śmiałości, z jaką dawniéj dążył do podobnego celu. Zkąd mu przyszła ta myśl? jak mógł przypuszczać?.. pozwolić matce zapożyczać się, brnąć w toń długów dla niemożliwéj chimery?
Spuścił oczy w ziemię i nie śmiał patrzeć w twarz Muszki. Czuł ją blizko przy sobie, nerwową i rozgo-