Strona:PL Zapolska - Wodzirej T. 2.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz on biegał wciąż po pokoju z głową podaną naprzód, roztrącając meble, uderzając się o kanty krzeseł.
— Nie!.. nie!. nie mogę być spokojny... ja nigdy już spokojny nie będę... Zanadto przecierpiałem, ażebym mógł odzyskać spokój... a! nędznicy!
Teraz jego głos tłumił łkanie Radolta.
Egoizm jego brał górę nawet w chwili bólu i przytłaczał sobą wszystkie inne cierpienia.
Nagły łoskot powrócił go do równowagi.
Radolt, wyczerpany, osunął się zemdlony na ziemię.

· · · · · · · · · · · · · · · ·

Noc.
W pokoju Tadeusza pali się wstawiona w miskę z wodą świeca.
Na łóżku leży Radolt rozebrany, okryty kołdrą, majaczący i skarżący się ciągle niewyraźnemi słowy.
Wielohradzka ostrożnie, delikatnie, przytrzymując jedną ręka szumiące fale jedwabnych podszewek, drugą zmienia na głowie literata leżący kompres.
Poczem szybko, cicho oddala się, przymykając lekko drzwi.
W pierwszym pokoju pali się lampa i koło zasłanéj prześcieradłami sofy kręci się ubrany jeszcze