Przejdź do zawartości

Strona:PL Z obcego Parnasu (antologia).djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od Krymu w dal, do Dniepru fal,
W stepie z wichrem bujał pył;
Z chmarami tłuszcz, z Tatarskich puszcz
Nad Ukrainą się wzbił.

Przeklęty gość, chcąc wywrzeć złość,
Świtem słońca na nas prze;
W nogajskich zgraj ręku nasz kraj,
Mieć Czerkasy krymiec chce.

Gdzie miejski wał, śród ciszy brzmiał
Ukraińskich włóczni bór;
Wróg alla! wrzasł, i na dzid las
Rozniósł strzały jak zwój chmur.

Gdzie okiem rzuć, łupieży chuć
Pędzi pogaństwo na wał;
A pożar z niem, płomiennym tchem,
W gród z janczarów leci dział.

Na oślep tam, na okop sam
Chanie niebież śmiało wprzód:
W złowrogi czas chcesz złupić nas,
Ma w Ostapie zbawcę gród.

Ledwie wbiedz mógł, kozacki róg
Dobywa z pod kopyt kurz;
Daszkiewicz z wrot, — Islam w step w lot, —
Na pohańców karkach już.