Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odwiedzin w Montmorency. Każdy ufał w swoje siły i w potęgę swych wdzięków.
Lecz widok Małgorzaty, aureola niewinności, jaka zdawała się otaczać jej jasne czoło, zbiły z tropu najodważniejszych szermierzy.
Powaga młodej kobiety, nakazująca szacunek, odstręczyła tych lovelasów od jej domu i wkrótce: hrabia uczuł się znów osamotnionym w swym zameczku w Montmorency.
Zły i oburzony na żonę, której przypisał całą winę, Paweł uciekał z domu, spędzając trzy czwarte czasu w Paryżu.
Tak rzeczy stały, gdy okoliczność na pozór mało znacząca, przyniosła Małgorzacie niepowetowaną szkodę.
Dnia jednego hrabia w towarzystwie dziesięciu przyjaciół obiadował w restauracji „Café Anglais.“ Wina wypito wielką ilość, głosy podnosiły się, dowcipy padały jak z rogu obfitości.
Właśnie na stole ukazały się butelki ze starem winem. Jeden z gości ujął napełniony kieliszek, powąchał złotawy płyn, skosztował, i skinąwszy na lokaja zawołał:
— Zabierz to wino Gustawie!! — Nie można go pić... śmierdzi korkiem...
— Cicho! — szepnął śmiejąc się sąsiad mówiącego hrabia de Nattès, któremu już wino dobrze szumiało w głowie. — Nie mów tak głośno mój drogi!
— Dla czego mam być cicho? — zapytał pierwszy.
— Bo w domu wisielca nie mówi się o postronku...
— Co znaczy?...
— Ani o korkach przy zięciu handlarza tymże materjałem — kończył p. de Nattès, wśród ogólnej ciszy.
— Może potępiony przez ciebie korek, wyszedł z handlu teścia naszego przyjaciela Pawła, tu obecnego... Ojciec mój był jego klientem, gdy jeszcze nie miał zameczku w Montmorency, pewnie nie jeden kamień w tej budowli, kupiony został za pieniądze mego ojca.