Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Paweł, wskazując obecnym miejsca — musiemy wyczerpać kwestye, i nie wątpię, że dzisiejsza rozmowa, doprowadzi nas, do zobopólnego zadowolenia.


ROZDZIAŁ II.
Dłużnik.

Wierzyciele usiedli.
Pan de Nancey zajął miejsce naprzeciwko nich, po drugiej stronie hebanowego stołu, który stał na środku pokoju, a usiadłszy przy nim, położył czerwony pulares.
Wziąwszy takowy do ręki, nacisnął sprężynę zamykającą maleńki srebrny zamek. Uniósł wierzch i oczom zgromadzonych, ukazało się wnętrze pularesu.
Wierzyciele z bijącym sercem czekali co dalej będzie. Oczy błyszczały nadzieją i chciwością, niby zrenice kota, w chwili pochwycenia myszy.
Niestety! Wnętrze pularesu zawierało różne papiery, notatki, rachunki, lecz ani jednego bankowego biletu.
Ta nieobecność niespodziewana „posiała chłód,“ jak mówił Giboyer. Złudzenia uleciały a uśmiechy poszły w ślad za niemi.
Nikt jednak nie wyrzekł słowa, czekano cierpliwie, choć chmury zaległy czoła napowrót.
Twarz Pawła pozostała jasną i uśmiechniętą, mimo, że nie nie uszło jego uwagi; widział dobrze co się działo w duszy otaczających go osób. Pilny badacz, byłby łatwo spostrzegł w twarzy mówiącego wyraz ironii i lekceważenia.
Pan de Nancey, jakeśmy to już powiedzieli, był pięknym mężczyzną. Lecz uroda jego nie miała cech dobroci i szczerości. Gdy młodzieniec nie czuwał nad wyrazem swej twarzy, co zresztą zdarzało