Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc zostanę hrabiną de Nancey? — zapytała, panna Lizely drżąc cała.
— Przysięgam ci!
Blanche porwała się z miejsca, a pochwyciwszy obiema rękami głowę Pawła, okryła jego usta ognistemi pocałunkami... Potem odpychając go, zawołała:
— Uciekaj, uciekaj! jestem nadto, wzruszona... Boję się ciebie... Boję się siebie samej... Idź, jutro powrócisz....Ah! gdy byś wiedział, jak ja cię kocham... To mówiąc, wybiegła z pokoju.
Pan de Nancey opuścił szalet krokiem chwiejnym, jak człowiek pijany.


ROZDZIAŁ XIV.
W Montmorency.

Paweł dał słowo honoru, przysiągł przed Bogiem, że Blanche Lizely będzie jego żoną!
W wilję dnia tego prosił o rękę Małgorzaty i otrzymał takową!!!
Wsiadłszy do powozu, gdy silny prąd powietrza owiał go, zaczął odzyskiwać świadomość chwili obecnej. Przypomniawszy sobie szczegóły rozmowy z Blanche, osądził się surowo i zgromił sam siebie.
P. de Nancey ujrzał się w trudnem położeniu... jak zeń wybrnąć; nie wiedział dobrze... Prosić Mikołaja Bouchard, by go zwolnił... nie chciał, ani mógł... Małgorzata, to dziecię czyste, bez skazy, musiała zostać żoną jego.
Wyrzec się Blanche? — Czuł, iż sił mu braknie. Samo wspomnienie jej pocałunku, rozgrzewało krew w żyłach jego i paliło mu usta.
Położenie jej niezwykłe, dwuznaczne, nęciło go ku niej. Uczucia jego rozdwajały się. Małgorzata