Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Ja cię kocham!!! — Ty mnie. kochasz!!!: — My się kochamy!!! — A więc pobierajmy sięl!!“ Tak się robi — jak cnotę kocham mój zięciu.:
Jutro oświadcz się pan, bo słowo daję, sam wystąpię... Powiem Małgosi: „O to obecny tu hrabia kocha cię i chce się z tobą ożenić... Wiem, że ci się podoba... Mnie się podoba również... więc do merostwa moje dzieci, dalej zbierajcie się!!!“ — I położę koniec wszystkiemu...
— Obiecuję panu, iż jutro rozmówię się sam z panną Małgorzatą — rzekł śmiejąc się Paweł.
Powróciwszy do. domu p. de Nancey, zamiast udać się na spoczynek, kazał zapalić lampę w swojej tak zwanej pracowni, w której nigdy nie pracował, a zasiadłszy przy biurku, sprobował pisać. Nie szło mu to łatwo.
Postanowiwszy nie powracać więcej do Ville-d’Avray, probował ułożyć list do panny Lizely, w którym chciał ją uprzedzić, by na niego nie czekała.
Najwytrawniejszy dyplomata, nawykły mówić rzeczy przykre, oblekając je w ujmującą formę, przyzna mi chyba, że zadanie pana de Nancey łatwem nie, było?...
Pocił się młodzieniec, pisał i darł zapisane kartki. Wreszcie znużony, spiący, nakreślił długi list, bardzo niejasnej treści, i niezadowolony z siebie i ze swego utworu, włożył go w kopertę, zaadresował i powstał od biurka.
— Jutro groom, który miał zawieść kwiaty Małgorzacie, pojedzie do Ville-d’Avray z listem, ja zaś sam zawiezę bukiet do Montmorency — pomyślał.
Położył się do łóżka niezadowolony, lecz spokojniejszy, w przekonaniu, że między nim a panną Lizely, wszystko raz na zawsze było skończone...
Sen miał niespokojny. Widział siebie w owym błękitnym buduarze, czuł upajający zapach dokoła. Blanche Lizely udrapowana lekką białą tkaniną, stała przed nim z rozpuszczonym włosem. Czarne jej oczy i na wpół otwarte usta nęciły go ku sobie.