Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

On olśniony, podrażniony, padł na kolana przed nią i ujął w ramiona tę postać gibką, od której wiał prąd magnetyczny.
Blanche nie oswobodziła się z jego uścisku. Drżąca, wzruszona, wsparła główkę na jego ramieniu szepcząc cicho: — Niewdzięczny! — ja cię kocham, a ty chcesz uciekać! Nie wiesz, co byś utracił!...
Długo tak śnił Paweł... gdy się przebudził, dzień już był jasny. On przetarł oczy i patrzył dokoła, nie mogąc pojąć, gdzie jest i czemu widzi się samotnym: tak senne marzenia, miały pozór prawdy.
Zerwał się z łóżka, pobiegł do biurka, pochwycił list napisany wczoraj, i podarł go w kawałki.
Dziwny przewrót zaszedł w jego duszy. Zmysły wzięły górę nad uczuciem... Blanche zwyciężyła Małgorzatę. Pan pe Nancey chciał raz jeszcze — ostatni raz, jak mniemał, zobaczyć złoto-włosą syrenę.
— Przyniesiono bukiet obstalowany przez pana hrabiego — rzekł lokaj stojąc w progu.
— Dobrze, niech August osiodła konia...
Paweł napisał kilka słów do Mikołaja Bouchard.
Donosił mu, iż ważny interes zatrzymywał go do wieczora w Paryżu, i prosił o złożenie w jego imieniu kwiatów u stóp panny Małgorzaty...
W pół godziny później, groom jechał w stronę Montmorency, wioząc list dla ojca, a kwiaty dla córki.
Paweł oswobodził się na dzień cały. Przybywszy do Bouchardów w wieczór, nie wznieci żadnego podejrzenia.
Około południa kazał zaprządz konie do faetonu, którym sam powoził, wsiadł i pojechał do Ville-d’Avray.
O drugiej godzinie stanął u bramy chaletu. Tomas przyjął go w progu i poprowadził do salonu na dole. Nie długo czekać mu kazano.
Zaledwie drzwi zamknęły się za służącym, przeciwległe podwoje otwarły się i stanęła w nich panna Lizely, na widok której dreszcz przebiegł po ciele Pawła.