Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


ROZDZIAŁ X.
Wahające się serce.

Paweł de Nancey oddalił się jak człowiek chodzący we śnie, i rzeczywiście, zdawało mu się, że śni: tak scena, w której odegrał rolę bohatera, zdawała mu się niepojętą, nieprawdopodobną, niemożebną.
Przybywszy do Ville d’Avray w celu pożegnania na zawsze pani domu, odchodził związany słowem honoru, zaprzysiągł miłość stałą, głęboką, wierną.
Tak, przysięgał i wierzył w prawdę tego, co mówił, i to w kilkanaście zaledwie godzin po oświadczeniu się i otrzymaniu ręki ukochanej kobiety.
Byłaż to gorączka? — Pod wpływem jakiegoż szaleństwa działał?
Woń, którą czuł dokoła siebie, którą przesiąkły usta jego, gdy całował rękę młodej kobiety, odpowiedziała mu na te pytania.
— Przeklęta syreno! — szepnął. — Myślisz, żem bezpowrotnie wpadł w twoje sidła... O! mylisz się! — Nigdy nie ujrzysz mnie więcej!
Postanowiwszy wyzwolić się z pęt, hrabia uczuł wielką ulgę. Wsiadłszy do powozu kazał jechać prędko do Montmorency, by tam u boku niewinnego dziewczęcia innym odetchnąć powietrzem.
Czekał stosownej chwili, by wyrazić swe uczucia, co niecierpliwiło mocno starego Boucharda.
— Więc kochany hrabio rzecz skończona, mówiłeś pan z Małgosią ostatecznie? — zapytał, gdy powóz, w którym przyjechał Paweł, ruszył z przed pałacu.
— Jeszcze nie...
— Więc na co czekasz?... przecież nie jesteś pan nieśmiały, u djabła!! — Po co zwlekać rzeczy, które można zrobić natychmiast... rozmazywać i rozkładać na raty! to nie po mojemu.