Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zbliży nas kiedyś do siebie, podobałeś mi się panie hrabio, więcej niż inni mężczyźni. Dowiedziawszy się, że pan będziesz u mnie i poznawszy. przyczynę tych odwiedzin... zadrżałam z radości... Przedwczoraj, poznałam pana bliżej... sympatja moja wzrosła jeszcze... i radość owładnęła mem sercem, gdyś mnie prosił o pozwolenie powrotu do domu mego... Więc podobałam się panu... Szczęśliwą byłam, chociaż i przedtem spodziewałam się tego. Wiem, że jestem piękna i nie taję tego, że wiem o tem, nienawidząc fałszywej. skromności...“
„Dziś powiedziałeś pan, że mnie kochasz. Być może... Może pożądasz mnie pan jedynie... Mężczyźni mylą się często w tej mierze... W każdym razie, nie szanujesz mnie pan, dałeś mi tego dowód przed chwilą.“
„Otóż ja chcę być szanowaną przez wszystkich... lecz głównie przez człowieka, którego pokochałam... Tym człowiekiem, jeśli chcesz, będziesz pan! Jestem gotowa oddać ci serce... lecz serce to należyć może tylko do męża mego... Czy nim pan zostaniesz?... Nie odpowiadaj pan teraz... Słowo dziś dane, nie zobowiąże pana do niczego w mojem przekonaniu...*“
„Nim mi pan powiesz: „Będziesz żoną moją,“ musisz znać historję mojej przeszłości... Winnam ci spowiedź z całego życia... Wysłuchawszy jej, sam osądzisz, czy kochasz mnie na tyle, by mi dać swoje nazwisko, gdyż Blanche Lizeli nawet kochając cię, i uwielbiana przez ciebie, nigdy kochanką twoją nie będzie! — Nigdy, słyszysz pan! — Nigdy! Do jutra więc, jutro powiem panu resztę... Dziś obraziłeś mnie, lecz przebaczam i zapominam...
To mówiąc wyszła. — Paweł słyszał, gdy zamknęła na klucz drzwi za sobą.