Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To mówiąc, ruszył naprzód, pociągając za sobą przyjaciela. Paweł szedł wolno za nimi, patrząc na to dziecię, które szło przy nim, nie śmiejąc prawie dotknąć jego ramienia.
Małgorzata ubrana była w blado-różową muślinową sukienkę, która, zręcznie obciskała jej gibką kibić. Otwarte nieco rękawy odsłoniały kształtne i delikatne jej ręce.
Wybiegłszy szybko z pawilonu, nie wzięła kapelusza, wiatr rozrucał w malowniczym nieładzie ciemne jej włosy, bujne i lśniące.
Paweł przypomniał sobie, że wczoraj, o tej samej godzinie, szedł obok innej kobiety, niemniej pięknej... lecz jakże odmiennego doznawał wrażenia! — Jak różnie działały na niego te dwie kobiety!
Prąd elektryczny, drażniący zmysły, zdawał się płynąć z oczów Blanche Lizely. Przy niej doznawało się zawrotu głowy, dziwnego podniecenia; w żyłach Pawła krew szybciej krążyła, gdy szedł obok tej syreny o blond włosach.
Obecność Małgorzaty uspokajała jego nerwy, a jej wdzięk dziewiczy — odświeżał myśl; wobec niej zrozumiał, iż można kochać kobietę miłością czystą, idealną, nie mającą nie wspólnego z brutalną pożądliwością zmysłów.
Blanche Lizely była wymarzoną kochanką, Małgorzata idealną żoną być mogła, żoną kochającą i wierną, aż do śmierci,
Paweł rozmyślał i porównywał, — a trwało to tak długo, iż towarzyszkę jego zaczęło dziwić milczenie. Spostrzegł to p. de Nancey i zaczął mówić o muzyce.
Umiał on poprowadzić rozmowę, nawykł-do tego, przestając wiele w towarzystwach. Umiejętność tę ludzie światowi czerpią wszędzie potrochu; w salonach, w teatrach, w pracowniach artystów, przyswajają sobie łatwo takową i posługują się nią na swój sposób.
Małgorzata, która prócz swoich profesorów, ojca i pana Lebel-Girarda, nie słyszała nigdy mężczyzn