Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Racya. Trzebaby się pozbyć ich wszystkich.
— Tak, ale cóż wtedy?
— Nie traciło by się.
— Zapewne, ale by się i nie zyskiwało.
— Cóż ma dla nas za wartość p. de Nancey?
— Zaproponuje układy.
— Boję się tego.
— Może da 75%.
— Albo 50.
— Ja się nie układam.
— Ah! ba!
— Nie opuszczę franka z mojej sumy, która wynosi 48,000. Winien, niech płaci.
— Słusznie, ale jak zarząda zwłoki?
— Odmówię.
— Odmówiemy wszyscy. Chyba że da pewne gwarancye.
— Tak. A jak nie da?
— Z tradujemy.
— Ogłosić bankructwo niepodobna, nie jest kupcem.
— Można wywłaszczyć. Posiada jeszcze ten pałacyk i piękne dobra w Normandyi. Zawsze to ma wartość.
— Nie licząc mebli, które łatwo spieniężyć, koni, powozów etc.
— Meble?.. nigdy w życiu! — zawołał tapicer. — Nie dam tknąć mebli, nie pozwolę! Meble są moje, zabiorę je sobie! To wyborne!
— To samo uczynię z końmi, które są niezapłacone!
— Ja z zaprzęgami.
— Zabieram swoje powozy!...
Zaczęto szemrać. Wniosek niepodobał się pozostałym. Cały inwentarz ruchomy, zarówno jak i nieruchomości, winny być sprzedane, na rzecz masy wierzycieli. Gwar się wzmagał, gdy w drzwiach stanął czarno ubrany lokaj, wyglądający na gentlemana i donośnym głosem wyrzekł słowa:
— Panowie, oto pan hrabia!