Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle mówić przestała. Spostrzegła widocznie, iż wywarła wrażenie. Paweł zadrżał, niby zbudzony z uśpienia.
— Zdaje mi się, że p. hrabia mnie nie słucha? — zagadnęła. — Gdybym się nie bała popełnić niedyskrecyi, zapytałabym: O czem pan myśli?
Pan de Nancey z oczyma utkwionemi w obliczu mówiącej, szukał w pamięci, gdzie i kiedy widział te złote włosy, te oczy, które dziś napełniały go tak dziwnem wzruszeniem. Myślał, ile lat upłynęło od chwili, gdy to zjawisko ukazało mu się przelotnie.
Zdawało mu się, że było to w lasku Bulońskim, wśród tłumu powozów i jeźdźców. Pamiętał tę postać na wpół leżąca w otwartej karecie o ośmiu resorach. Lecz w mgle wspomnień, obok niej, ukazywała mu się inna postać, starca — snadź wielkiego pana, który mówiąc do swej młodej towarzyszki, patrzył na nią, wcale nie ojcowskim wzrokiem.
Czy Paweł widział to istotnie w przeszłości, czy też obecnie podlegał złudzeniu? Nie wiedział dobrze.
— Daruje pani, słucham teraz — odparł.
— Z roztargnieniem! — szepnęła Blanche z uśmiechem.
— Być może... przyznaję... Lecz to nie moja, a pani wina...
— Moja?... Jakim sposobem?...
— Ujrzawszy panią zadaję sobie pytanie: gdzie dawniej już ją widziałem?...
— Więc pan mnie zapamiętał?
— Kto panią raz widzi, ten zapomnieć jej nie potrafi? Lecz ze wstydem przyznaje się, iż zapamiętałem jedynie panią... wszystko inne zatarło się w mej pamięci... Obraz został, ramy zniknęły.
— Pomogę więc pamięci pańskiej. Po trzy razy zeszliśmy się w życiu. Najpierw, na pierwszem przedstawieniu „Wielkiej Księżnej“ byłam ukrytą w parterowej loży, nie widzialną wtedy dla pana. Nazwisko pańskie wymówione głośniej przez jednego z towarzyszy, zwróciło moją uwagę. Drugi raz widziałam