Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Olbrzymie blond włosy splecione w warkocze, otaczały po razy kilka głowę, przygniatając swym ciężarem tysiące loczków. wymykających się na wszystkie strony. Z pod tego złotego kasku, widniało czoło szerokie, lecz nizkie. Nad oczyma brwi czarne i wązkie, nakreślały harde łuki. Płeć jej przezroczysto biała, lekko różowiła się na policzkach, które pokrywał brzoskwiniowy iście puszek, oczy olbrzymie. czarne, otaczały długie rzęsy rzucające cień na szerokie źrenice. Usta kształtne purpurowe, gdy je uśmiech odchylił, pozwalały dostrzedz drobne i równe zęby, dziwnej białości. Nos orli o ruchomych nozdrzach. Dołeczek w bródce nieco przedłużonej, dodawał wdzięku tej niepospolitej twarzy.
Czego jednak opisać niepodobna, to tej dziwnej sprzeczności, jaką wytwarzały jasne włosy z oczyma czarności dżetu, karminowe usta i brwi czarne, z dziwną białością cery.
Oczy głównie były przepyszne! W wyrazie ich nie było nic zmysłowego, a jednak płomienie, które rzucały, dziwnie niepokoiły serca i zmysły innych.
Była to istna Meluzyna. Poeci opisywali i marzyli o takich czarownicach złotowłosych, które przyrządzały napój miłośny. Jedna kropla tego napoju wystarczała, by nawet posągi z marmuru rozgorzały gwałtowną ku nim miłością.
Paweł był człowiekiem przeżytym, jakim być musi młodzieniec, który w przeciągu lat kilku, roztrwoni przeszło milion majątku, którego znaczniejszą część rozsypał pod nogi wyznawczyń Wenery paryzkiej, a jednak, dziś, doznał tak silnego wrażenia, iż sam siebie nie poznawał.
Panna Lizely przemówiła pierwsza. Głos jej nizki, lecz dźwięczny, dziwnie przemawiał do duszy. Słysząc go, zdawało się, iż posiada dźwięki, już gdzieś słyszane i niezapomnione.
Paweł słuchał gdy mówiła o kucu, którego sprzedać pragnie, chwaliła jego zalety, lecz p. de Nancey słuchał jedynie dźwięków głosu, nie zwracając Żadnej uwagi na wyrzeczone słowa.