Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a jeśli się wam podoba, możecie też powiedzieć, że i ja przyjechałem... Przecież mnie znacie?
Przybyli wysiedli z powozu i wolno wchodzili na schody... James się skłonił i poprowadził ich przez kilka wspaniale urządzonych pokoi, aż do drzwi hińskiego gabineciku, którego ściany obciągnięte były kosztowną materyą, otworzył je, wymienił nazwiska przybyłych i cofnął się w tył wskazując im drogę.
Na otomance z książką w ręku, w pozycyi na wpół leżącej, ujrzeli młodą kobietę, która na widok wchodzących podniosła się natychmiast. Na twarz jej wystąpił lekki rumieniec, który nie uszedł uwagi Pawła.
Tą młodą kobietą była właśnie panna Blanche Lizely, która jak wiemy, żyła samotnie z dochodów od majątku odziedziczonego, a którą służba nazywała „panią Lizely *.
Pan de Nancey stosownie do zapewnień Dawida Meyera, spodziewał się ujrzeć ładną osóbkę, co jednak nie przeszkodziło, iż został olśniony dziwną i niepospolitą pięknością pani domu. Uczuł nieprzeparty pociąg do tej istoty, od której wiał jakiś dziwny niby magnetyczny prąd.
Córa Ewy, którą nazwaliśmy Blanche Lizely, istnieje pod innym nazwiskiem. Wielu paryżan zna ją dobrze i pozna ją, nim zdążymy skreślić tu jej sylwetkę, gdyż jaką ją hrabia de Nancey ujrzał w roku 1867, taką pozostała przez długie następne lata.
Przedstawić sobie proszę 25-cio-letnią kobietę, prędzej wysoką niż nizką, kształtną, rozrośniętą w biodrach, z utoczonemi pysznie ramionami. Pierś jej, jak u greckich posągów, ręce patrycyuszki, łabędzia szyjka podtrzymująca klasycznych kształtów główkę.
Był to posąg wyrzeźbiony dłutem Fidyasza, tylko zamiast zimnego marmuru, widziałeś przepyszną karnacyę ciała kobiecego.
A twarz, czy równie klasyczną była? Bynajmniej. Trudno było znaleźć rysy mniej klasyczne, nie w nich regularnego, lecz za to, jakiś wyraz dziwny, odrębny.