Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Służący zeskoczył z koziołka i pociągnął za dzwonek. Ogrodnik otworzył bramę i powóz wtoczył się do środka posesyi.
— No cóż panie hrabio? — wszak jest szyk!
— Ślicznie tu — odparł Paweł.
Pan de Nancey nie nie przesadził. Piękna wysypana zwirem droga, okalała wspaniały trawnik, który wznosił się nieco i niknął u stóp gęstych zielonych klombów. Gdzie niegdzie stuletnie drzewa, stojące samotnie lub po kilka razem, ocieniały trawnik, na którym w harmonijnym nieładzie porozrzucano kosze rzadkich, różnobarwnych kwiatów.
Wśród klombów widniał prześliczny szwajcarski domek, cały z rzeźbionego-drzewa. Lekki jak koronka balkon, opleciony pnącemi roślinami, wznosił się nad samem brzegiem miniaturowego jeziora, o przejrzystej wodzie, po której pływały dwa wspaniałe łabędzie.
Na prawo, na wpół zakryty zielenią, stał ceglany budynek, mieszczący wozownie i stajnie.
Na lewo. widać było szklanny dach oranżeryi, górujący nad klombami z południowych roślin.
Mur okalający posiadłość, przykryty z wewnątrz bluszczem i winną latoroślą, nie zasłaniał czarującego widoku, który roztaczał się w dal, na wioski i ogrody okoliczne.
Nie potrzebujemy dodawać, że całość utrzymana była w nieporównanym porządku, na każdym kroku znać było staranie o upiększenie tego uroczego zacisza.
Faeton wiozący hrabiego, zatrzymał się przed gankiem przystrojonym drzewami pomarańczowemi i krzakami róż sztamowych. U progu stał lokaj czarno ubrany, w którym łatwo było poznać anglika.
— James!... — zawołał Dawid. — Czy pani jest już powiadomiona o naszym przybyciu? Czy jest w domu, czy w parku?
— Pani jest w domu. Kogo będę miał honor meldować?
— Proszę zameldować pana hrabiego de Nancey,