Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dawid Meyer pożegnał się, zostawiając Pawła de Nancey w zadumie. Myślał, kim była ta kobieta piękna i bogata, która decydowała się być swataną przez handlarza koni, śmiesznego i pospolitego. Powoli wkładał rękawiczki, chcąc zejść na dziedziniec, gdzie jego osiodłany wierzchowiec niecierpliwił się czekając na jeźdźca, gdy lokaj wszedł powtórnie meldując przybycie tapicera, pana Lebel-Girard’a.
Przybyły, który jak to widzieliśmy, miał pretensye do pięknej wymowy, przedstawiał się sam bardzo przyzwoicie.
Był to człowiek lat około pięćdziesięciu czterech mający, poważny, szpakowaty, starannie wygolony, zawsze czarno ubrany, niby rejent w kancelaryi; nosił w dziurce od surduta czerwoną wstążeczkę, którą w roku 1863 otrzymał, w czasie wystawy przemysłowej. Jeździł zawsze własnym powozem i przyjmował jedynie poważne obstalunki.
Bardzo zamożny, miał rocznego dochodu 60,000 fr. nadto posiadał dom, bardzo piękny w Enghien, należał też do rady gminnej tej miejscowości i ufał, że wkrótce zostanie wójtem, lub co najmniej starszym ławnikiem, zaraz po usunięciu się od handlu, w którym lat tyle zaszczytnie pracował.
Widzimy, iż wielka zachodziła różnica między poważnym i nieco dumnym tapicerem, a lekkomyślnym i hulaszczym handlarzem koni.
Lebel-Girard przywitawszy gospodarza, zagadnął go w te same słowa co Dawid Meyer:
— Czy jestem pierwszy panie hrabio?
— Jesteś pan drugim z rzędu — rzekł Paweł śmiejąc się — ale wyprzedzono pana zaledwie o „pół długości.“
— Któż mnie wyprzedził?
— Nasz przyjaciel Meyer, wyszedł ztąd przed pięciu minutami. Musiałeś się pan z nim minąć w bramie.
— Dawid Meyer — rzekł przybyły — to bardzo miły chłopiec, ale taki lekki, tak mało poważny, iż