Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lecz z pewnością nie więcej. Pan hrabia uwzględni, ale metryki nie oglądałem.
— A majątek?
— Stosowny do naszych układów, a bardzo prawdopodobnie znaczniejszy. P. hrabia żądasz 1200000, tam pewnie jest około 1400000. To wszystko w papierach publicznych i akcyach najpoważniejszych kolei.
— To raz lepiej! Rodzina?
— Nie ma wcale.
— Co! żadnych krewnych?
— Ani dalekich, ani blizkich. Nikogo.
— Ależ to wspaniale! Ani teścia, ani teściowej, żadnych kuzynków! to chyba sen. Gdzieżeś pan odnalazł tę perłę?
— Jest ona moją klientką.
— Oma trzyma konie?
— Cztery panie hrabio. Dom urządzony zupełnie... Szyk co się zowie.
— Dom urządzony? i ta osoba żyje samotnie?
— Rozumie się. Jest niezamężną.
— Jej ułożenie, jej wychowanie?
— Najwykwintniejsze. Ojciec był pułkownikiem i kawalerym Legii honorowej. Ona sama wychowana była w Saint-Denis.[1]
— Ależ wychowanki Saint-Denis przeważnie są ubogie.
— Panna Lizely nie miała majątku dawniej. Ona go odziedziczyła.
— Po kim?
— Pan hrabia zechce jej o to zapytać. Ja więcej nie nie wiem, prócz tego, że majątek jest, i znaczny. To mi wystarcza.
— Słusznie. I sądzisz pan, że przypadnę do gustu pannie Lizely.
— Nie sądzę, lecz pewny tego jestem.
— Jakim sposobem?

— Mówiła mi to sama.

  1. Zakład naukowy, w którym wychowują córki oficerów orderu Leg. Honor. p. t.