Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lubił słuchać, gdy ładne usteczka uwydatnione karminem, nazywały go:
— Mój wielki dzieciaku, króliku mój, lub mój ty bury psiaku.
Żaden paryżanin nie uczęszczał sumienniej do krzeseł w orkiestrze w teatrach: Variété’s, Palais-Royal i Bouffes.
Figurantki i aspirantki do tych trzech przybytków sztuki znały go wszystkie. Uśmiechały się do niego, przesyłając mniej więcej zgrabnemi rączkami, tajemnicze znaki, które go upajały.
— Trudno mi się oprzeć!... — myślał, rozpierając się w krześle, gładząc lśniącą brodę ręką obciśniętą świeżą rękawiczką. — One wszystkie ubóstwiają mnie.
Miał też wielkie powodzenie w Mabille i w Closerie des lilas.[1]
Powodzenie zwykłe nie wystarczało jednak dla nasycenia jego dumy. Marzył o miłości kobiety z towarzystwa. Dotąd sposobność go omijała, ale nie tracił nadziei.
W chwili gdy lokaj hrabiego Nancey, wprowadził go do gabinetu, Dawid Meyer ubrany był w garnitur z wełny szkockiej w kratę białą, różową i czarną. Krawat jedwabny, szafirowego koloru dopełniał całości. W ręku trzymał popielaty kapelusz i stick z rączką z błyszczącego złota. Stick i ostrogi świadczyły, że przybył konno.
W samej rzeczy, u bramy pałacu groom ubrany według wszelkich prawideł mody, trzymał dwa przepyszne wierzchowce, które handlarz ocenił na 5000 fr. każdego.
— Jakże zdrowie p. hrabiego, po owem zebraniu? — zapytał kłaniając się.
— Wyborne, kochany panie — odrzekł Paweł — rad jestem, że pana widzę. Sądzę, że usłyszę coś ciekawego...

— Zgadłeś panie hrabio. Tak jest, mam wiele

  1. Miejsca zabaw, w rodzaju „Srebrnej sali“ p. t.