Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

choć moje zaufanie do was, zostało zawsze jednakie, wasza ufność we mnie, zmieniła się niepomiernie. Dawniej żaden z panów nie pytał mnie o pieniądze.
— Boś nam je pan sam oddawał — przerwał ktoś z obecnych.
— To nie racya! — zaśmiał się Paweł. — Prawdziwą mielibyście zasługę, nie żądać, gdy ich wam nie daję.
Szmer niezadowolenia przyjął te dziwne wyrazy.
— Lecz panowie innego jesteście zdania? Nasz: przyjaciel Gobert odmawia mi prolongowania weksli, sam to przed chwilą wyraził. Termin płacenia w końcu tego miesiąca...
— Jam temu nie winien... Kapitaliści którzy panu zawierzyli, żądają zwrotu pieniędzy.
— Niecierpliwicie się panowie. Od kilku z was otrzymałem nawet liściki, grzeszące przeciwko prawom grzeczności. Przeczuwam, że się coś święci, spodziewać się zaczynam komornika... Czy tak jest?
Nikt nie odpowiedział. Po chwili głos zabrał tapicer:
— A no, jeśli pan hrabia nie poradzi na to, trzeba się będzie zabrać do dzieła... przyjdzie nam to uczynić z wielkim żalem ale, cóż robić?...
— Tak, co czynić? — dodali inni.

— Dobrze więc postąpiłem zgromadzając was tu wszystkich, gdyż tym sposobem zażegnam może fakt, równie przykry dla siebie, jako i szkodliwy dla waszych interesów. Przychodzę do ostatecznego rozwiązania kwestyi; między nami nie powinno być nieporozumienia. Winien wam jestem całą prawdą, otóż, macie ją panowie: Nie jestem w możności zapłacenia mych długów!!!