Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jesteś blady, widać że cierpisz — rzekła Blanche łagodniej — cóż ci jest?...
— Umieram — ty minie zabijasz... konam z miłości dla ciebie...
— Nie umiera się z miłości!!!
Na mnie dowód najlepszy...
I Paweł, padłszy na kolana, zaczął wymownemi słowy opisywać dzieje swej przerażającej namiętności. Błagając, żebrząc litości, łkał głośno.
Ona patrzyła na niego wzruszona.
— Powstań. pan — rzekła podając mu rękę, którą on chciwie przycisnął do swych ust spieczonych. — Smutek twój mnie wzrusza, boleść przeraża... Ulituję się nad tobą... Sądziłam, że przestałam już cię kochać, lecz śmierci twej nie chcę...
— Zycie moje jest w twojem ręku. Bądź moją, a zmartwychwstanę...
— Wolno! — przerwała Blanche. — Posłuchaj mnie, ja obiecuję to tylko, co będę wstanie dotrzymać!.. Jestem kobietą, nie aniołem.. Zapomnieć zniewagi, niemogę... Przebaczyć?... Nigdy... Lecz można zmazać takową...
— Zmazać? — powtórzył Paweł. — Jak? mów prędko!...
— Hrabina wypędziła mnie ze swego domu, niech mnie w twoim przeprosi!
— Jakże zmusić do tego Małgorzatę! — wybełkotał Paweł...
— To już twoja rzecz!.. Wszakże jesteś panem u siebie.
— A jak odmówi?...
— Jak odmówi, wszystko stracone! — rzekła Blanche z ironją — to są moje ostatnie słowa! Zmaż zniewagę, lub żegnaj na wieki... Mąż mojej nieprzyjaciółki, będzie moim nieprzyjacielem. Miej odwagę być panem w swym domu, lub nazwę cię podłym!... Czy nie należy karcić dzieci, gdy się buntują?...
— Małgorzata ulegnie... wyszeptał Paweł.
— Kiedy?
— Dziś.