Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wzruszenie ogarnęło Pawła. Małgorzata była tak młoda, tak piękna i tak kochająca! Czuł na swych piersiach oparte to dziecięce serce, bijące gwałtownie, czuł drżenie jej ciała, widział koralowe usteczka, szukające warg jego w gorącym pocałunku.
Niestety! widmo innej kobiety przemknęło przed oczyma małżonka.
P. de Nancey rozplótł białe ramiona, otaczające jego szyję, odsunął wdzięczną postać od siebie, a dotknąwszy chłodnemi usty jej czoło, wyszedł z salonu.
Małgorzata zadrżała. Tak to przyjął ten jej ukochany małżonek dowód miłości namiętnej i gorącej!... Czuła się strasznie upokorzoną. Więc jej młodość, piękność, miłość nie miały dla niego żadnej wartości... Padła na krzesło, a zasłoniwszy twarz rękoma, wybuchnęła płaczem. Najpierw łzy jej płynęły cicho i wolno, później z piersi wyrwało się gwałtowne łkanie...
— Byłam szaloną, gdy ufałam w jego nawrócenie... jęczała. — On mną pogardza... odpycha mnie... nie kocha... i nigdy już kochać nie będzie!..
Tego wieczora młoda kobieta zasnęła płacząc, i przez noc całą, z zamkniętych jej oczów, łzy gorące spływały obficie.
W dwa dni później Paweł zawiózł żonę do Ville-d’Avray. Blanche uwiadomiona o przybyciu gości, oczekiwała ich, a przyjęcie i powitanie jej było tak pełne radości, iż ludzie więcej doświadczeni niż Małgorzata, łatwo uwierzyliby w życzliwość złotowłosej syreny.
W ciągu dwóch tygodni zamieniano częste odwiedziny, młode kobiety nie mogły obejść się jedna bez drugiej. Zachwycający był widok tych dwóch istot tak pięknych, a tak od siebie różnych, złączonych w czułym uścisku, lub przechadzających się po cienistych szpalerach parku.
— Drogie dziecię — rzekł Paweł do żony — jeśli się nie mylę, ty i moja kuzynka, stałyście się nierozłącznemi przyjaciółkami?