Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Paweł dotknął ustami czoła żony, jej oczy błysnęły radością.
— Jesteś bardzo uprzejmem dzieckiem — rzekł. — Jutro sam zawiozę odpowiedź mojej kuzynce. Będzie to uprzejmiej, Dowiem się zaraz, kiedy zamierza przyjechać — będziemy jej oczekiwać, a ty zatrzymasz ją na obiad. Sądzę, że ją polubisz, lecz gdybym się mylił, po pierwszej wizycie możesz nie zapraszać jej więcej...
Małgorzata słuchała uprzejmych słów męża z nietajoną radością.
— Odzyskam go!... myślała.
Nazajutrz Paweł udał się do Ville-d’Avray, gdzie wraz z złotowłosą syreną postanowił, iż pierwsza wizyta odbyć się miała dnia następnego.
Gdy powóz panny Lizely stanął przed drzwiami pałacu w Montmorency, serce Pawła biło gwałtownie. Żywy rumieniec oblał mu lica, gdy ujrzał żonę rzucającą się na szyję przybyłej i pokrywającą twarz jej serdecznymi pocałunkami.
Małgorzata oczarowana była przez nową kuzynkę, którą uważała już za przyjaciółkę. Gdy Blanche powróciła do domu, młoda hrabina posmutniała widocznie.
— Jakże ci się podobała ta moja krewna, drogie dziecię? — zagadnął hrabia, gdy zostali sami.
— Nie czuję się na siłach wydania o niej sądu — — odparła Małgorzata — ale ją już kocham!!! Tak, kocham ją sercem całem! — Pragnę, by mi była siostrą!... Co za szkoda, że Ville-d’Avray tak daleko jest od Montmorency... Gdyby Blanche mieszkała bliżej, widywałybyśmy się co dzień... co godzina... Nie rozłączalybyśmy się wcale...
— Bądź ostrożna — rzekł Paweł uśmiechając się.
— Czemu?...
— Będę zazdrosny o to nagłe, a tak żywe uczucie.
Małgorzata rzuciła się na szyję hrabiego:
— Ty zazdrosnym!!! Oh! ty wiesz, że ciebie kocham nad wszystko na świecie... Wiesz, że cię ubóstwiam!...