Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/867

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zapóźno!... — wymruknął z niezadowoleniem. — A to prawdziwa fotalność! Pozostałe mi teraz jedynie jechać pociągiem, wychodzącym o w pół do siódmej zrana.
Wróciwszy do siebie na ulicę François-Miron, udał się na spoczynek, a równo ze świtem poszedł na stacyę orleańskiej drogi żelaznej, zkąd wyjechawszy, stanął w Tours o godzinie trzeciej minut pięćdziesiąt po południu.
W Tours musiał długo czekać na pociąg i przybył do Blévé dopiero o w pół do ósmej wieczorem.
Na stacyi pytał jednego z urzędników: który jest najlepszy hotel w Blévé?
Wskazano mu hotel Kupiecki.
Flogny, przyjechawszy bez żadnych bagażów, szedł pieszo przez miasto, na które zachodzące słońce rzucało ostatnie swe blaski, i prosił jednego z przechodniów o wskazanie mu hotelu Kupieckiego.
Wyprzedzimy go tam na kilka minut.
Wspólny obiad tylko co się ukończył i goście przeszli do drugiej sali na kawę, gdzie zasiedli do gry w karty, szachy i domino.
Trilby z Arnoldem umieścili się w miejscu, jakie zajmowali przez dzień cały.
Delvigne siedział samotnie przy stoliku w pobliżu nich.
Mając wyjechać nazajutrz w podróż po całym departamencie, zapisywał sobie w karnecie otrzymane polecenia. Cały jego stolik zapełniony był notatkami i różnego rodzaju kupieckiemi rachunkami. Teka, wypchana papierami i listami, leżała na marmurowem blacie stołu obok niego.
Misticot, siedząc przy następnym stole po za nim, przeglądał dzienniki.
Dwie, znajdujące się tu zarówno, a dobrze nam znane osobistości, widocznie były roztargnione. Głównie zaś Arnold Desvignes mocno się niepokoił opóźnionem przybyciem, policyjnego agenta. Według najściślejszego obliczenia, powinien