Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/820

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nem siebie, nie zmienił pozycyi, zdając się być bardziej niż przedtem zatopionym w czytaniu dziennika.
— Znam w rzeczy samej Stanisława Dumay... — odpowiedziała zakonnica.
Verrière, zapomniawszy o tem nazwisku, które wszakże było kilkakrotnie wymieniałem wobec niego, zawołał:
— Któż jest ów Stanisław Dumay?
— To ten młody chłopiec, przewrócony przez konie naszego powozu, gdyśmy jechały z Anielką obie zwiedzać roboty kościoła Sacré-Coeur. Moja kuzynka, wuju, mówiła ci o nim, a nawet przedstawiała go tobie w czasie wesela Eugeniusza Loiseau. Jest to mały paryżanin, niezwykle inteligentny, uczciwy, pracowity, słowem wzorowe dziecko, zasługujące, ażeby się jego losem zajęto.
Poczem, zwróciwszy się do agenta, zakonnica dodała:
— Nie jest to zapewne jedynie pytanie, jakie mi pan zadać miałeś?
— Istotnie, siostro...
— Mów pan więc... Miałożby jakie nieszczęście spotkać tego młodego chłopca, który, być może, zwraca się do mnie o pomoc?
— Gdybym mógł się był z nim widzieć, nie kłopotałbym cię, siostro, w tej chwili.
— Może pan chcesz wiedzieć adres jego mieszkania?
— Znam ten adres.
— Cóż więc pan żądasz?
— W dwóch słowach wszystko wytłumaczę... Stanisław Dumay wyjechał dziś z Paryża... Być może, w tej chwili jedzie on drogą żelazną do miejsca, gdzie mu polecono... Otóż, gdyby wyjechał, mam tak naglącą potrzebę widzenia się z nim i pomówienia, że gotów jestem sam jechać za nim, by się z nim spotkać.
— A zatem, panie...
— Zatem, moja siostro, powiadomiono mnie, że wiesz, dokąd pojechał Stanisław Dumay...