Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Idę do niego.
Tu roztrzeźwiony zupełnie, wstał z ławki i poszedł w miejsce wskazane.
Will Scott, był mężczyzną trzydziesto-letnim, średniego wzrostu, krzepkim i silnym, o dość przyjemnem obliczu. Powierzchowność jego nie wzbudzała wstrętu, przeciwnie, okrągła i mocno rumiana twarz jego, zawsze była uśmiechniętą. Duże, błękitne oczy, wyrażały czyli raczej wyrażać się zdawały, łagodność i dobrotliwość. Włos gęsty, tej machoniowej barwy, którą anglicy nazywają aubara, miał krótko przyciętym.
Z pod grubych czerwonych ust jego wyzierały zęby olśniewającej białości.
Ubranym był ubogo, odzienie jego jednak nie będąc porozdzieranem ani łatanem, mocno było zużytem.
Obcisłe pantalony z szarego sukna, wełnianą kamizelkę i rodzaj kurtki myśliwskiej nakrywał z wierzchu stary paltot; mały, okrągły kapelusz dopełniał całości.
Bielizna zupełnie prawie była niewidzialna, mały jednak stojący kołnierzyk podejrzanej białości, wyzierał mu z ponad krawata.

XI.

Arnold, spostrzegłszy wyż opisaną osobistość, przywołał ją ku sobie skinieniem ręki.
Scott krzyknął zdumiony i poskoczył ku niemu.
— Ty w Paryżu?... ty tu?.. my dear? — zawołał w francuzkim języku, podając rękę wzywającemu go ku sobie.
— Siadaj... — rzekł Desvignes.
— Jakież okoliczności sprowadzają cię tutaj, po tak długim czasie? — zapytał Will Scott, siadając ciężko na ławce. Miałżebyś na widoku jaką nową sprawę?