Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/611

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pełne grozy wrażenie. Zdawało mu się, iż widzi przed sobą grób olbrzymi.
Kluczem, jaki miał zawsze przy sobie, furtkę otworzył. Wszedłszy do swego pokoju, rzucił się na łóżko, nie rozbierając.
Noc miał straszną.
Około dziewiątej zrana wszedł do gabinetu, przesuwając się chyłkiem pod ścianą, ażeby kogo nie spotkać.
Dzienniki, dostarczone przez odźwiernego, leżały, jak zwykle na biurku.
Chwyciwszy je gorączkowo, przebiegał oczyma wiadomości teatralne. Wszędzie znajdował opisy wczorajszych scen skandalicznych, z mniej więcej tem zakończeniem: „Jeszcze jeden teatr bez dyrektora.“
La Fougère uczuł dreszcz zimny, wstrząsający nim całym. Wrócił do swego pokoju, gdzie na klucz się zamknął. Od czterdziestu ośmiu godzin nic nie jadł.
Tegoż dnia po południu upadłość teatru ogłoszoną została przez trybunał handlowy na żądanie dwunastu wierzycieli.
Wieczorem bramy teatralnego budynku już się nie otworzyły, a na afiszach przyklejona wpoprzek opaska zawierała ów straszny wyraz: „Zerwane.“
Wszystko runęło bez ratunku! Jeden tydzień wystarczył Arnoldowi Desvignes na dokonanie połowy swego szatańskiego dzieła, dotyczącego jednego ze spadobierców Edmunda Béraud. Reszty miała dokonać rozpacz.
W przeddzień wieczorem Leona parę razy przybywała do teatru dla zobaczenia się z dyrektorem, lecz tak jego pokoje, jak i gabinet znajdowała zamkniętemi.
Przybywszy nazajutrz zrana około dziesiątej, spotkała kasyera.
— Widziałeś pan dyrektora? — zapytała.
— Nie... nie widziałem.