Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/509

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zastukano powtórnie.
— Wejść! — zawołał. Drzwi się otwarły. Siostra Marya ukazała się w progu.

XXI.

Spostrzegłszy swą siostrzenicę, Verrière podniósł się niezadowolony.
— Jeżeli przychodzisz bronić Emila Vandame, proszę cię, abyś odeszła! — zawołał brutalnie. — Rzecz to na zawsze stracona... Słyszeć o nim nie chcę!... Twój protegowany, mój pan synowiec, postąpił sobie tego wieczora w sposób najnieprzyzwoitszy w świecie! Jestem śmiertelnie na niego zagniewany.
— Nie mam bynajmniej zamiaru bronić sprawy tego, jak go nazywasz, mego protegowanego — odrzekła zakonnica. — Jesteś panem w swym domu, mój wuju... wolno ci czynić, co zechcesz. Wszakże przed chwilą powiedziałeś, że nie przyjmujesz rad od nikogo.
— Cóż cię więc do mnie sprowadza?
— Mój osobisty interes.
— Ha! to rzecz inna. Mów, czego żądasz?
— Potrzebuję dwudziestu tysięcy franków.
— Dwudziestu tysięcy franków? — powtórzył bankier zdumiony. — Chcesz więc rozdawać, jak widzę, wspaniałe jałmużny?
Pewna maksyma moralna tak mówi: „Kłamać dla wyświadczenia dobrego nie jest złym czynem.“
Siostra Marya sądziła się więc być w prawie, ukrywając prawdę tym razem przed swoim wujem, którego nie chciała wtajemniczać w swoje na przyszłość zamiary.
— Nie na jałmużny potrzebuję tych pieniędzy — odpowiedziała. — Moje siostry zakonne, usunięte ze szkół, gdzie wychowywały ubogie dzieci, nie chcą opuścić ich w zupełności.